MOSiR i powiat w sądzie. Przez płot

Sprawa nie jest nowa, bo jej początków tak naprawdę powinniśmy szukać jeszcze w latach 70-tych ubiegłego wieku. Kiedyś teren MOSiR-u i PMOS-u stanowił całość i wtedy źle postawiony płot nikomu nie przeszkadzał. Teraz przeszkadza.

- Okazało się, że płot, który oddziela boisko PMOS-u od naszego pola namiotowego jest postawiony 10 metrów za wcześnie na naszą niekorzyść, czyli można powiedzieć w skrócie, że bieżnia lekkoatletyczna, która okala boisko piłkarskie ośrodka PMOS-u od ulicy Kobusiewicza jest na naszym terenie - tłumaczył Andrzej Dutkiewicz - prezes MOSiR-u.

Dutkiewicz zapowiedział, że te sprawę wreszcie trzeba rozwiązać. Do starostwa już wysłano pismo wzywającego do ugody w kwestii pasa ziemi o szerokości ponad 10 metrów. Co na to powiat? Głos zabrał sekretarz Jacek Hillebrand:

- Jest to fragment działki, którą wcześniej urząd miasta chciał przejąć od powiatu na realizację sali widowiskowej i basenu. Urząd miasta jakby nie zaproponował powiatowi podjęcia negocjacji, nie zaproponował odkupienia, przesunięcia itp., czyli tego co powinno się dziać w normalnym demokratycznym kraju, tylko od razu podaje nas do sądu.

Mapy mówią jednoznacznie, że pas ziemi należy do MOSiR-u. Granica między placówkami przebiega dokładnie przez środek bieżni lekkoatletycznej. Porządek musi być, ale czy to nie spowoduje więcej szkód niż korzyści? Powiat chce ratować się jeszcze przejęciem terenu przez zasiedzenie. Jaki będzie finał sprawy, przekonamy się niebawem. Pierwsza rozprawa odbędzie się 20 listopada.