Gatta w Serbii
Drużyna Gatty Active Zduńska Wola wyruszyła do Serbii, gdzie zagra w międzynarodowym turnieju futsalu. Kibiców zapraszamy do śledzenia naszego dziennika z wyjazdu, który obejmuje nie tylko same pojedynki na parkiecie, ale również ciekawostki z podróży i pobytu ekipy Gatty w Smederevie.
Dzień I
Z półgodzinnym opóźnieniem wyruszyła do Smedereva drużyna Gatty Active Zduńska Wola. Wyjazd nastąpił więc o 2.30 zamiast o 2.00. Tak wczesna pora wyjazdu związana jest z koniecznością dotarcia do celu w okolicach godziny 18.00. W kilkunastogodzinną podróż trzecia drużyna Ekstraklasy wyruszyła dość mocno przetrzebiona. W składzie na Serbię zabrakło: Mariusza Milewskiego (kontuzja), Marcina Szewczyka (sprawy osobiste), Marcina Olejniczaka (sprawy osobiste), Michała Marciniaka (sprawy zawodowe) i Bartłomieja Strzelczyka (sprawy zawodowe). Usprawiedliwienia każdego z zawodników zostało ze zrozumieniem przyjęte przez kierownictwo klubu. Bo klub Gatta, choć chce i zamierza wygrywać, stara się rozumieć sytuację zawodową i osobistą swoich zawodników. Prezes i trener zgodnie stwierdzili więc, że nieobecność nie pociągnie za sobą żadnych negatywnych konsekwencji.
Mimo braków kadrowych drużyna jedzie optymistycznie nastawiona i choć regulamin turnieju zakłada, że z grupy eliminacyjnej do fazy ćwierćfinałowej awansuje tylko jej zwycięzca, nastroje są bojowe. Co prawda kierowcy Mercedesa Sprinter 519 żartowali, że najlepiej byłoby wrócić już w niedzielę, to jednak szybko zostali "naprostowani" przez trenera Wojciecha Sopura i prezesa Andrzeja Dąbrowskiego, że powrót, i owszem, jest przewidywany, ale w poniedziałek z rana. W podobnym tonie wypowiadali się zawodnicy. Puchar Turnieju Futsal Fest jest trofeum, które kusi. I, co ciekawe, nikt nie wspomniał o nagrodzie finansowej w wysokości 3000 Euro. Wynik, sukces, prestiż ? To jest coś co przyciąga. Poza tym w zawodnikach gdzieś musi tkwić chęć do rehabilitacji. W Chojnicach uciekło mistrzostwo, w Szczecinie przepadł Puchar Polski, być może Smederevo pomoże sportowej fortunie?
W ciągu pierwszych czterech godzin podróży większość "towarzystwa" spędza na błogim śnie. O kuszetkach nikt nie marzy, bowiem Mercedes dostarcza dużo skromniejsze warunki niźli PKP (jakkolwiek śmiesznie by to brzmiało), to jednak każdy sobie jakoś radzi. Chyba najlepiej usadowił się Igor Sobalczyk, który uwił sobie posłanie na podłodze. Może nie jest to idealne miejsce do spania, ale, widząc wyginających się w różnych pozycjach na fotelach jego kolegów z drużyny, wydaje się, że wybrał optymalne rozwiązanie.
Jak to w podróży konieczne były przystanki. Do granicy z Czechami trzeba było się zatrzymywać dwukrotnie. W obu przypadkach na wyraźne "żądanie". Moment rozbudzenia był okazją do żartów i docinek skierowanych ku poszczególnym uczestnikom wycieczki. Dostało się:
- prezesowi od zawodników (na stwierdzenie prezesa, że Moskwa to piękne miasto, Dąbrowski otrzymał zapytanie, kiedy otrzymał pocztówkę ze stolicy Rosji),
- zawodnikom od zawodników (piosenka "Bujaj się, bujaj się" - autor absolutnie autorowi tegoż artykułu nieznany - od razu został przypisany jednemu z zawodników Gatty, Błażejowi Bujalskiemu),
- kierowcom od prezesa (cytat: "miałem zamiar zapłacić wam kartą, ale okazało się, że wziąłem tylko karty do gry").
Słowem, "Wesoły Autobus" (choć nie - raczej "Wesoły Bus") mknie do Serbii na spotkanie z przedstawicielami miejscowego futsalu. Czy po fazie grupowej będzie równie wesoło?