Orlen Warsaw Marathon nie dla Artura
Sieradzki długodystansowiec Artur Kozłowski nie ukończył maratonu w Warszawie. Około 30 km nogi odmówiły posłuszeństwa i nasz lekkoatleta musiał zejść z trasy.
Dla Kozłowskiego start w Warszawie był bardzo ważny z kilku powodów. Po pierwsze - chęć pobicia rekordu życiowego, po drugie - kwalifikacja na mistrzostwa Europy w maratonie, po trzecie - dobre miejsce w mistrzostwach Polski, bo taką rangę miał bieg w stolicy. Tuż po pechowym dla siebie starcie w Warszawie Artur powiedział nam: - Niestety, nie udało się, na 28 km wysiadły mi nogi, bardzo mocno zwolniłem i stwierdziłem, że kontynuowanie biegu nie ma sensu. Bardzo dużo by mnie to kosztowało, a nie chciałem ryzykować poważniejszym uszczerbkiem na zdrowiu. Gdyby się to stało w późniejszej fazie biegu, mógłbym jeszcze powalczyć, ale 12 km przed metą stwierdziłem, że dalszy bieg nie ma sensu. Do feralnego 28 km wszystko szło, jak w zegarku, czułem się bardzo dobrze, naprawdę nie wiem co się stało, czy dopadł mnie poważniejszy kryzys, czy jeszcze coś innego, to na pewno nie była normalna sytuacja, może po powrocie zrobię badania krwi? Trzeba to już na spokojnie przemyśleć. Ze zrozumieniem kłopoty Artura przyjęli jego najwierniejsi kibice, rodzina i znajomi, którzy na żywo oklaskiwali swojego faworyta (na zdjęciu głównym Artur i jego silna grupa wsparcia). Warto też dodać, że podczas Narodowego Święta Biegania w Warszawie na starcie wszystkich trzech dystansów (4,6 km, 10 km, maraton) nie zabrakło amatorów biegania z całego regionu.
Komentarze
Trollu jeden!!!
Kiedys to po 10km sie biegalo...