Przesuwamy wskazówki, czyli co nam daje zmiana czasu?
Już tej nocy przestawimy nasze zegary z 2 na 3, aby przejść na czas letni. Jednak czy to komuś się jeszcze opłaca? Zmiana miała kiedyś rację bytu, a motywowano ją oszczędnością energii, która w dzisiejszych czasach jest znikoma.
W nocy z 2 na 3 przesuniemy wskazówki zegarów, aby przejść na czas letni. Oczywiście w większości zrobią to za nas nasze komputery, tablety i smartfony. Po co jednak przesuwamy godzinę?
Przesuwając wskazówki do przodu (zmiana na czas letni), robimy to aby funkcjonować gdy jest najwięcej światła za dnia. Tak samo robi się przy zmianie czasu na zimowy - aby wykorzystać jak "najjaśniejszą" część dnia. Pierwszym krajem, który wprowadził zmianę czasu na letni były Austro-Węgry w czasie I wojny światowej. Motywowano to wtedy mniejszym zużyciem węgla. Do nich dołączyły później inne kraje, które potem rezygnowały, aby potem znów wprowadzić zmianę czasu (np. przy kryzysie energetycznym).
Zmiana czasu jeszcze kilkadziesiąt lat temu przynosiła znaczną oszczędność, jednak dziś statystyki mówią, że zużycie energii jest identyczne jak przy czasie zimowym.
W całej Europie (za wyjątkiem Islandii) czas zimowy zaczyna obowiązywać w ostatnią niedzielę października. W tym roku również Rosja wraca do tego systemu, z którego trzy lata temu zrezygnował ówczesny prezydent Dmitrij Miedwiediew. W Polsce zmiana czasu została wprowadzona w okresie XX-lecia międzywojennego, a od 1977 funkcjonuje nieprzerwanie.
Zmiana czasu największym problemem jest np. dla kolei. Przy nocnych połączeniach pociągi stają na dworcach i godzinę czekają. Zmiana czasu to też duży kłopot dla systemów informatycznych np. na lotniskach.