Kajakami po dzikiej Grabi
Uczestnicy spływu kajakowego zorganizowanego przez Powiatowe Centrum Kultury, Sportu i Rekreacji w Zduńskiej Woli przekonali się, że z rzeką Grabią nie ma żartów. Jest piękna, dzika i bardzo wymagająca.
Spływ był nagrodą dla Macieja Teodorczyka, Patrycji Grobelnej, Macieja Darula, Adama Niezgodzkiego i Eweliny Błaszczyk z kl. Ia I Liceum Ogólnokształcącego im. Kazimierza Wielkiego w Zduńskiej Woli, którzy zdobyli wyróżnienie na VII Konkursie „Nasz zielony świat” za projekt zagospodarowania terenów zielonych wokół własnej szkoły. Był też formą zachęty do dalszej pracy i jednocześnie podziękowaniem dla wolontariuszy, którzy napracowali się podczas VI Międzynarodowego Festiwalu "Folklor świata" oraz członków Koła Turystyczno-Krajoznawczego "Cudze chwalicie, swego nie znacie".
Dla wielu licealistów z „Kazimierza” był to pierwszy kontakt z kajakiem, więc opieka była wzmożona. Nad bezpieczeństwem 16 młodych ludzi czuwali świetni ratownicy Patrycja Kałuża i Krzysztof Lewiński, nauczycielka angielskiego Gabriela Zduniak, nauczycielka geografii prowadzącą przy PCKSR koło turystyczno-krajoznawcze oraz Joanna Pawłowska z PCKSR.
Spotkanie z Grabią rozpoczęło się od wyładowania kajaków i szybkiego kursu wiosłowania w Marzeninie. Później było już tylko trudniej...
Kajakarze kilkakrotnie musieli przeciskać się pod konarami drzew zatopionych w wodzie. W Kustrzycach przyszło im korzystać z bardzo wąskiego gardła między brzegiem rzeki, a powalonym żelaznym mostkiem. Było też kilka progów piętrzących wodę, ale to nic w porównaniu z kolejną niespodzianką. Zatrzymały ich tony trylinki tworzącej tamę nie do przebycia. Gdyby nie ratownicy i ich wysportowane ramiona mieliby problem z pokonaniem tej przeszkody. Patrycja i Krzysztof przenieśli kajaki.
Czy może nas spotkać jeszcze coś gorszego – spytała któraś z dziewczyn, a ratownik odparł, że chyba najwyżej diabeł z piekła rodem.
Jakże się mylił! To było coś gorszego od diabła, smoka ziejącego ogniem i worka pająków razem wziętych. Ekipę zatrzymało ogromne drzewo, którego nie można było w żaden sposób ominąć. Ratownik sprawdził głębokość wody. Sięgała mu po szyję. Nie było więc mowy o pokonywaniu jej wpław. Jedyna droga prowadziła przez chaszcze i pokrzywy. I znów nieocenieni okazali się ratownicy, którzy przecisnęli przez zawalidrogę wszystkie kajaki, by młodzież mogła wsiąść do nich sucha i bezpieczna.
Pięciogodzinny spływ Grabią zakończył się we wsi Grabia. Było ognisko, pieczone w nim kiełbaski i smaczne ogórki, a nawet serwetki, o co zadbali pracownicy PCKSR. Kiedy już opadły emocje Marta Szczygieł westchnęła: - Ciężko było, ale bardzo fajnie. Takie emocje to coś dla mnie.
Na uwagę doświadczonej kajakarki, że była to dla początkujących bardzo trudna i stresująca trasa Kinga Woskowska parsknęła śmiechem: - Jaki stres? Było genialnie! Bardzo chętnie wybiorę się na kolejny spływ.
Tekst i zdjęcia: PCKSiR