78 lat temu wybuchła wojna
Dziś mija kolejna rocznica wybuchu II Wojny Światowej. To tragiczna karta w historii także naszego regionu. Jako pierwszy ucierpiał zbombardowany Wieluń, ale bardzo szybko niemieccy najeźdźcy wdzierali się do kolejnych miast i wsi siejąc śmierć i zniszczenie. Jak te dni, zarówno w kampanii wrześniowej, ale potem w pierwszych miesiącach okupacji wyglądały w Sieradzu?
O tamtych tragicznych dla miasta dniach portal nasze.fm rozmawia z Janem Pietrzakiem, regionalistą i miłośnikiem historii.
Bartłomiej Perski:
Jakie momenty z tamtych dni są szczególnie ważne w historii tego miasta?
Jan Pietrzak:
Na początku tej rozmowy powinniśmy cofnąć się co najmniej do sierpnia, a tak naprawdę marca 1939r., gdy odbyła się tajna mobilizacja wojskowa. W mieście tego się specjalnie nie odczuwało, ale przybywali tu powoływani do służby mężczyźni. Widać to było w samej jednostce. Cały 31. Pułk Strzelców Kaniowskich wymaszerował w sierpniu w pole. W pustych koszarach zostały jedynie służby mobilizacyjne. Trzeba tu dodać, że w starszej literaturze pisało się, że w tamtych dniach w Sieradzu panował duży chaos, ale to nieprawda. Przykładem pociągi, które kursowały regularnie. Sam wspomniany pułk przesuwał się w kierunku Błaszek, Brąszewic, czy Dzierlina. W tych dniach ważną rolę pełnili też kapelani wojskowi, którzy wspierali ogromną rzeszę mobilizowanych do wojska ludzi spowiadając ich, czy udzielając komunii świętej.
B.P. Przychodzi pierwszy września...
J.P. Ludzie spodziewali się wcześniej, że wojna będzie, ale nikt nie sądził, że potrwa dłużej, niż kilka dni. Samego pierwszego września miasto nie było bombardowane, czy atakowane siłami lądowymi i nie było też słychać odgłosów wojny. Aczkolwiek z rana przyleciały tutaj polskie samoloty. W Męckiej Woli było też lotnisko polowe 63. Eskadry, którego zresztą nigdy nie wykryto. Służyli tam wspaniali waleczni ludzie. W mieście nerwowa atmosfera nastała po południu, gdy do Sieradza dojechały dwa autobusy z uciekinierami, a potem ludzie, którzy uciekali na wschód różnymi wozami i furmankami. Opowiadali oni o tym co stało się w zbombardowanym Wieluniu. Dopiero potem zaczęła się ewakuacja Sieradza.
B.P. To jaki procent mieszkańców uciekł wówczas z miasta?
J.P. Tego dokładnie nie wiemy. Na pewno ewakuowały się urzędy, policjanci oraz więzienie wraz z osadzonymi, którzy zostali zabrani na wschód. Byli jednak i tacy, którzy zrobili to dopiero w ostatniej chwili, jak chociażby kierownik Szkoły Powszechnej im. Wł. Reymonta, pan Sołchaj. W mieście zostali głównie ci ludzie, którzy nie mieli wózka czy furmanki, by uciekać. Z Sieradza ewakuowała się też ochotnicza straż pożarna. Samochodom zabrakło jednak po drodze paliwa i ściągano je potem z powrotem spod Głowna.
B.P. Niemcy wchodzą do Sieradza czwartego dnia kampanii wrześniowej. Jak to wyglądało?
J.P. O samo miasto nie było walk, ale bardzo silne starcia były przykładowo w rejonie Mnichowa czy Dzigorzewa. Ja mam relację jednego z mieszkańców Męki, który opowiadał, że jak polskie wojsko już się wycofywało, a w czasie walk nad rzeką Wartą pasło się bydło to w wyniku walk krew ludzka mieszała się na łęgach ze zwierzęcą. W samym Sieradzu ciekawostką jest fakt zniszczenia niemieckiego czołgu przy wejściu do parku Staromiejskiego, który niemiecki fotograf uwiecznił tuż przy więziennym murze. Polscy saperzy wysadzili też mosty na Warcie, choć kolejowy nie do końca skutecznie.
B.P. A co z ludnością cywilną po wejściu Niemców? Przypadki mordów przecież w innych miejscach już bywały.
J.P. Częstokroć można spotkać się z opiniami, że Wehrmacht nie mordował ludności cywilnej. Miało w tym dominować Gestapo czy SS, ale to nieprawda. W Sieradzu mamy przykład z ówczesnej ulicy Tartakowej (dziś ul. Reymonta - red.), gdzie tak się właśnie stało. Gdziekolwiek Niemcy ponosili jakieś straty od razu szukali winnego. Często za swoje niepowodzenia karali mordami ludność cywilną, która miała według nich pomagać polskiemu wojsku. Ciężkie walki były m.in. w rejonie Dzigorzewa. Po ich zakończeniu Niemcy od razu wyłapali wielu mieszkańców tej miejscowości, po czym przyprowadzili ich do koszar i obrzucili granatami. Wiele osób poniosło wtedy śmierć. No i nie zapominajmy o sieradzkich zakładnikach, których okupant rozstrzelał 14 listopada 1939r. na sieradzkim kircholu. To również bardzo tragiczny i smutny fragment historii miasta pod niemiecką okupacją.
B.P. Dziękuję za rozmowę.
Za udostępnienie zdjęć do artykułu dziękujemy portalowi OLD Sieradz