Kłopoty gmin z transportem zbiorowym
W Sieradzu odbył się dziś Konwent Gmin Powiatu Sieradzkiego. Samorządowcy poruszyli tym razem temat organizacji publicznego transportu zbiorowego. Są gminy, gdzie są z tym niestety problemy.
Dzisiejsze spotkanie było próbą zainicjowania działań, które pozwoliłyby ten stan rzeczy zmienić. Chodzi o komunikację autobusową.
- Na naszym terenie dominującym przewoźnikiem jest sieradzkie PKS, choć są też prywatni przewoźnicy. PKS działa również na zasadach komercyjnych. Liczy więc złotówki i musi wypracowywać zyski. Dziś jest tak, że niemal w każdym gospodarstwie domowym jest samochód. Autobusami jeździ więc mało ludzi. Kolejne linie robią się w tej sytuacji nierentowne. Z drugiej strony są jednak młodzi ludzie, którzy potrzebują dojechać ze swojej miejscowości na przykład do szkoły w Sieradzu. Szukamy więc takich rozwiązań, które pozwolą im taki dojazd zapewnić - podkreśla Mariusz Bądzior, starosta sieradzki.
I dodaje, że w tej sprawie chodzi tak naprawdę o pieniądze, których powiat do każdego przejechanego kilometra zgodnie z prawem dołożyć nie może. Prawo takie mają burmistrzowie, czy wójtowie. Powiat może jedynie organizować sieć połączeń.
- My z początkiem tego miesiąca uruchomiliśmy dwie linie autobusowe, które prowadzą przez najdalej położone miejscowości w gminie, tak aby chociażby dopomóc młodzieży dostać się do Burzenina i stamtąd dalej innymi liniami do szkół w Sieradzu, czy Złoczewie. Do tych dwóch miejscowości na pewno przydało by się więcej połączeń, bo młodzież uczy się tam na zmiany i potrzebuje transportu w różnych godzinach - mówi Jarosław Janiak, wójt Burzenina.
Tą gminą, która na dziś w ocenie władz samorządowych ma dobrą komunikację na swoim terenie jest gmina wiejska Sieradz. Przez długi czas ten teren obsługiwało sieradzkie MPK, ale w pewnym momencie miasto i gmina nie mogły się porozumieć co do stawek za te usługi i ostatecznie gmina zleciła transport sieradzkiemu PKS.
- My weszliśmy w projekt odnawiania przystanków, czyli połączeń autobusowych jako jedni z pierwszych w powiecie. I jesteśmy zadowoleni, bo mamy dziś dopłatę od wojewody w wysokości 3 zł za kilometr jazdy autobusu. Współpraca z przewoźnikiem układa nam się bardzo dobrze. Nie ma żadnych problemów i uruchamiany kolejne linie. Inni jednak kłopoty w tym temacie mają i myślę, że musimy ten problem jakoś wspólnie rozwiązać, bo rozmawiamy o tym ponad rok, a efektów brak - podkreśla Jarosław Kaźmierczak, wójt gminy Sieradz.
Gmina, która problem ze zbiorowym transportem publicznym ma coraz większy to Błaszki. Burmistrz Piotr Świderski nie kryje, że zaczyna to być coraz większą bolączką.
- W okresie wakacyjnym zostaliśmy poinformowani o likwidacji znacznej części kursów. Skupiliśmy się głównie na dowozie dzieci do podstawówek oraz młodzieży do szkół średnich, między innymi do Sieradza. Mamy co prawda linię, którą udało się uruchomić wspólnie z gminą Wróblew, ale to za mało. Poza tym są też osoby, które autobusem chcą jeździć do pracy i o nich też musimy pomyśleć. My rozumiemy, że PKS musi zarabiać i chcemy płacić, ale nie możemy być zaskakiwani kwotami rzędu kilkuset tysięcy złotych. Podobny kłopot mamy zresztą jako gmina graniczna, na przysłowiowym końcu, z PKS Kalisz. Musimy to jakoś w końcu rozwiązać i chyba faktycznie poszukać innego przewoźnika - ocenia Piotr Świderski.
Co zatem dalej w sprawie publicznego transportu zbiorowego w powiecie?
- To dzisiejsze spotkanie problemu całkowicie na pewno nie rozwiąże. Będziemy chcieli, aby burmistrzowie i prezydenci zrobili coś w rodzaju bilansu i wskazali, na których liniach mają najwięcej pasażerów. Niewykluczone, że efektem będzie opracowanie nowego planu organizacji komunikacji zbiorowej, a nawet wyłonienie nowego przewoźnika. Będziemy o tym jeszcze rozmawiali na kolejnym takim spotkaniu - podsumowuje starosta sieradzki.