Remontu póki co nie będzie
Powiat sieradzki rezygnuje z dużej i oczekiwanej od dawna przez mieszkańców inwestycji drogowej. Chodzi o przebudowę odcinka Brąszewice - Pipie. Pomimo starań i chociażby ograniczenia zakładanego pierwotnie zakresu tego zadania - przetarg ostatecznie unieważniono.
Droga Brąszewice - Pipie ma ponad 7 km długości. To odcinek powiatowy obciążony mocno ruchem, w tym najcięższych pojazdów pracujących w rozwiniętym tam przemyśle drzewnym.
- Planowaliśmy remont tej drogi, bo obciążenie ruchem ciężkim powoduje poważne uszkodzenia jezdni. Koszty utrzymania bieżącego pochłaniają co roku duże kwoty. Modernizacja drogi pozwoliłaby na późniejsze oszczędności. Oszacowaliśmy koszt tego zadania na blisko 16 mln zł i w momencie, gdy otrzymaliśmy promesę na ponad 14 mln zł dofinansowania zewnętrznego to byliśmy pewni, że remont odcinka Brąszewice - Pipie dojdzie do skutku. Niestety oferty, które złożono w ramach przetargu po okresie półtora roku od momentu złożenia przez nas wniosku o dofinansowanie mocno nas zaskoczyły - mówi Robert Piątek, dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg w Sieradzu.
Najniższa oferta opiewała w pierwszym przetargu na blisko 36 mln zł. Po okresie dwóch miesięcy powiat powtórzył więc przetarg. To zbiegło się już z działaniami wojennymi w Ukrainie i do tego galopującą w Polsce inflacją. Najniższa oferta znowu była na poziomie 36 mln zł (najwyższa - 58 mln zł).
W tej sytuacji powiat podjął decyzję o ograniczeniu zakresu planowanej inwestycji o 25 proc tak, by ciąć koszty. Efekt? Najniższa oferta... 35,9 mln zł. Dla samorządu nadal była to niestety cena zaporowa; powiat nie byłby nawet w stanie wziąć odpowiedniego kredytu na pokrycie kosztów przebudowy drogi. Dodatkowo w sierpniu br. przestała w tej sytuacji obowiązywać promesa na 14,2 mln zł dofinansowania z programu Polski Ład dla powiatu na to zadanie. Inwestycja spadła więc z planu.
- Nieoficjalnie docierają do nas informacje, że rząd pracuje nad tym, aby procedury przetargowe w takich sytuacjach mogły być jeszcze przez samorządy powtórzone, bo okazuje się, że w podobnej jak my sytuacji znalazła się jedna trzecia kraju. Czekamy na jakieś oficjalne informacje w tej sprawie - dodaje R. Piątek.