Śladami zduńskowolskiego lotnika
Członkowie Grupy Rekonstrukcji Historycznej "Chrobry I" ze Zduńskiej Woli na tropie por. Jerzego Kisielewicza, zduńskowolskiego lotnika, który zginął podczas II wojny światowej. W listopadzie udali się do Wielkiej Brytanii, gdzie znajdują się miejsca pamięci jemu poświęcone.
Jerzy Kisielewicz był jednym ze zduńskowolskich lotników, którzy służyli w Polskich Siłach Powietrznych podczas II wojny światowej. Zginął 21 listopada 1944 r. w katastrofie bombowca Handley Page Halifax. Maszyna rozbiła się w Long Ashton nieopodal Bristolu grzebiąc w swoich szczątkach siedmioosobową załogę.
27 września 2022 r. por. pil. Kisielewicz został wraz ze swoimi dwoma braćmi upamiętniony tablicą, którą odsłonięto w I Liceum Ogólnokształcącym w Zduńskiej Woli. Tablica ta jest jednym z kilkunastu miejsc jemu poświęconych. Kolejne znajdują się m.in. na terenie Wielkiej Brytanii. W listopadzie członkowie Grupy Rekonstrukcji Historycznej "Chrobry I" udali się w podróż, aby odwiedzić część z nich.
- Pomysł wycieczki szlakiem por. pil. Jerzego Kisielewicza zrodził się w trakcie zainicjowanych przez naszą grupę prac nad tablicą pamiątkową umieszczoną w I Liceum Ogólnokształcącym. Planując wyprawę do Wielkiej Brytanii przyświecały nam dwa cele. Pierwszym z nich było odwiedzenie 21 listopada miejsca katastrofy Halifaxa por. Kisielewicza, dokładnie w 78. rocznicę tych tragicznych wydarzeń. Drugim było zgromadzenie materiału, który wykorzystamy w naszych dalszych działaniach upamiętniających i historycznych - podkreśla Daniel Buszyński z GRH "Chrobry I".
Poniżej zamieszczamy relację z wyprawy autorstwa Macieja Zatorskiego i Daniela Buszyńskiego z Grupy Rekonstrukcji Historycznej "Chrobry I" w Zduńskiej Woli:
Losy por. pil. Jerzego Kisielewicza do chwili dotarcia na wyspy brytyjskie
Jerzy Szymon Kisielewicz urodził się w 1911 r. W 1928 r. ukończył zduńskowolskie Gimnazjum i rozpoczął naukę w Państwowej Szkole Włókienniczej w Łodzi. W lutym 1933 r. wstąpił do Szkoły Podchorążych Rezerwy Lotnictwa szkoląc się na mechanika. Odbył m.in. praktykę w 4. Pułku Lotniczym w Toruniu, a 1 stycznia 1935 r. został mianowany porucznikiem. Po przeniesieniu do rezerwy rozpoczął pracę w Lubelskiej Wytwórni Samolotów. W sierpniu 1939 r. został zmobilizowany i przydzielony do Bazy Lotniczej nr 4. Po agresji sowieckiej na Polskę 17 września 1939 r. przeszedł granicę z Rumunią, a następnie dotarł do Francji. Nie służył w polskim lotnictwie podczas kampanii francuskiej. Szybkie postępy wojsk niemieckich odcięły mu możliwość ewakuacji na terytorium Wielkiej Brytanii i pozostał na południu Francji. Pracował w jednej z fabryk samolotów. Do Anglii dotarł dopiero w maju 1942 r. Tam zgłosił się do Polskich Sił Powietrznych, gdzie rozpoczął naukę pilotażu.
Pierwszy przystanek- Royal Air Force Museum w Londynie
Pierwszym przystankiem na naszej drodze było Muzeum Królewskich Sił Powietrznych, które odwiedziliśmy 19 listopada. Prezentowanych jest tam kilkadziesiąt statków powietrznych związanych z historią RAF. Wśród nich jest eksponat szczególny. W hangarze poświęconym lotnictwu bombowemu umieszczono jeden z trzech zachowanych na świecie samolotów Handley Page Halifax. Jest to egzemplarz o numerze W1048 TL-S z 35 Dywizjonu RAF. 26 kwietnia 1942 r. brał udział w ataku na pancernik Tirpitz i został uszkodzony ogniem przeciwlotniczym. Lądował awaryjnie na zamarzniętej tafli jeziora Hoklingen w Norwegii i wkrótce zatonął. Wydobyto go dopiero w 1973 r. i jest eksponowany w stanie pierwotnym, w takim w jakim go odnaleziono. Co prawda prezentowana w RAF Museum maszyna to wersja wcześniejsza niż ta na której zginął Jerzy Kisielewicz, lecz jest to nieistotny szczegół. Możliwość obejrzenia z bliska samolotu typu Halifax jest niezwykła, a sama maszyna W1048 robi ogromne wrażenie.
Drugi przystanek - Long Ashton
Long Ashton w południowo-zachodniej Anglii to miejsce kluczowe dla naszej wyprawy. To właśnie kilkadziesiąt metrów od miejscowego kościoła rozbił się Halifax o numerze LL126, którego pilotował Jerzy Kisielewicz. Mimo niesprzyjającej deszczowej aury, w poniedziałek 21 listopada wybraliśmy się tam z Bristolu. W trakcie odwiedzin na miejscowym cmentarzu napotkaliśmy starszego pana, który słysząc rozmowy w języku polskim, podszedł do nas. Nie znając w pierwszej chwili kontekstu naszej wizyty natychmiast wspomniał o pomniku polskich lotników, który znajduje się w centrum wsi. Opowiedział nam również o katastrofie Halifaxa LL126 i o tym, jak traumatyczne było to wydarzenie dla mieszkańców Long Ashton. Widać było, że opowiadając o tych wydarzeniach był wyraźnie poruszony. Trudno wyrazić słowami, jak duże było jego zaskoczenie, kiedy usłyszał, że przyjechaliśmy ze Zduńskiej Woli, miejscowości, w której urodził się Jerzy Kisielewicz. Ta krótka rozmowa pokazała nam, że pamięć o katastrofie Halifaxa LL126 jest wciąż żywa wśród mieszkańców Long Ashton. Temu wrażeniu nie mogliśmy się oprzeć również widząc samo miejsce, gdzie upamiętniono polskich lotników. Na niewielkim placyku w głównej części wsi znajduje się Long Ashton War Memorial. Są tam tablice upamiętniające kilkudziesięciu miejscowych żołnierzy poległych w czasie I i II wojny światowej, ale także zabitych cywilów. Osobna tablica jest dedykowana załodze por. Kisielewicza. Samo miejsce jest bardzo dobrze utrzymane, uporządkowane i często odwiedzane przez mieszkańców. Long Ashton znajduje się zaledwie dwadzieścia minut drogi od centrum Bristolu. Zdecydowanie polecamy udać się tam wszystkim, którzy będą mieli okazję przebywać w tej okolicy. W Long Ashton można odnaleźć jeszcze drugą tablicę z nazwiskami poległej załogi, którą miejscowi umieścili na murze kościoła. W Bristolu zaś znajduje się trzecia tablica z nazwiskami poległej załogi Halifaxa LL126, tym razem umieszczona w polskim kościele pw. Matki Boskiej Ostrobramskiej.
Katastrofa Halifaxa LL126 - przybliżony przebieg
W tym miejscu warto ponownie cofnąć się w czasie i opowiedzieć o tym, jak wyglądały ostatnie chwile por. pil. Jerzego Kisielewicza. W sierpniu 1944 r. trafił on do 18. Operational Training Unit (jednostka treningu operacyjnego). W listopadzie 1944 r. skierowano go na kurs do 1662 Heavy Conversion Unit (jednostki przeszkalającej na samoloty ciężkie) w bazie RAF Blyton w Środkowej Anglii. Po południu 21 listopada 1944 r. wszedł na pokład Halifaxa LL126 i ostatni raz zasiadł za sterami samolotu. Samolot ten był już mocno wyeksploatowaną maszyną, która miała za sobą intensywną służbę w dwóch jednostkach bojowych 77 i 346 Dywizjonie Royal Air Force. W drugiej połowie 1944 r. samolot ten nie nadawał się już do użytku bojowego i trafił do jednostki szkolnej. Zadaniem załogi był ćwiczebny lot na bombardowanie nad terytorium Wielkiej Brytanii. Załoga wystartowała wieczorem 21 listopada. Początkowo lot przebiegał rutynowo, jednak w okolicy Bristolu w samolocie doszło do pożaru (prawdopodobnie wyciek i zapłon paliwa). Płonęło lewe skrzydło. Maszyna spadła zaledwie kilkadziesiąt metrów od kościoła w Long Ashton. Według świadków Kisielewicz skierował spadający samolot na teren niezabudowany ratując tym cywilów na ziemi. W katastrofie oprócz por. pil. Kisielewicza zginęli (w nawiasach miejsce urodzenia): ppor. nawigator Jan Małkowski (Kraków), kpr. bombardier Jan Radoński (Warszawa), sierż. mechanik Witold Ruciński (Kowel), kpr. strzelec/radiooperator Franciszek Kruszczak (Buer), kpr. strzelec pokładowy Stanisław Jurka (Radocza) oraz kpr. strz. Stanisław Jaguszczak (Krowinka). Lotnicy spoczęli na cmentarzu w Newark-on-Trent. Mszy pogrzebowej przewodniczył biskup Karol Radoński.
Trzeci przystanek - cmentarz polskich lotników w Newark-on-Trent
23 listopada, w ostatni dzień naszego pobytu w Wielkiej Brytanii, udaliśmy się na cmentarz polskich lotników w Newark. Jest to największy polski cmentarz lotniczy na świecie. Spoczywa na nim 351 członków personelu Polskich Sił Powietrznych. Na cmentarzu spoczywają również żołnierze Brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Liczne polskie groby, już nieco późniejsze, rozsiane są również wokół cmentarza lotników. Jeżeli dotrzemy do Newark koleją to na miejsce wiedzie prosta droga. Po wyjściu ze stacji Newark Northgate należy przejść ulicą Appleton Gate, skręcić w Queens Road oraz dalej prosto Friary Road i Sherwood Ave. Skręcamy w ulicę Balderton Gate i po krótkim spacerze znaki wskazują nam cmentarną bramę. Po przejściu głównej alei w końcowej części nekropolii odnajdziemy interesujące nas miejsce. Nie sposób je pomylić, ponieważ otoczone jest niskim żywopłotem. Na cmentarzu pochowano również m.in. ofiary katastrofy gibraltarskiej, spadochroniarzy Samodzielnej Brygady Spadochronowej. Znaczna część mogił lotniczych to polegli z dywizjonów bombowych 300 "Ziemi Mazowieckiej", 301 "Ziemi Pomorskiej", 304 "Ziemi Śląskiej" oraz 305 "Ziemi Wielkopolskiej". Spoczywa tutaj również wielu lotników, którzy stracili życie w katastrofach w jednostkach szkoleniowych i pomocniczych. Wśród nich jest por. pil. Jerzy Kisielewicz oraz sześciu towarzyszy jego ostatniego lotu odbytego 21 listopada 1944 r. Ich nagrobki odnajdziemy w ostatnich rzędach od strony południowej cmentarza.
Podsumowanie
Losy por. pil Jerzego Kisielewicza są podobne do losów setek polskich lotników, którzy stracili życie w czasie II wojny światowej. Wielu z nich zginęło zanim trafili do jednostek bojowych. To dotknęło właśnie por. Kisielewicza. Nie można zapominać o równie tragicznych losach jego dwóch braci. 21 czerwca 1944 r., pięć miesięcy przed Jerzym, w walce na Wileńszczyźnie poległ por. Marian Kisielewicz "Ostroga", dowódca 23. Brasławskiej Brygady AK (awansowany pośmiertnie do stopnia majora). Niestety 21 listopada 1945 r. po ciężkiej chorobie zmarł trzeci z braci Tadeusz. Miało to miejsce równo rok po śmierci Jerzego. Wyprawa do Wielkiej Brytanii była kolejną cegiełką w naszej działalności patriotycznej. W przyszłości będziemy podejmowali dalsze działania mające na celu upamiętnianie zduńskowolskich bohaterów.