Zwyczaje wigilijne dawniej
Wilia (właściwie, wigilia) Bożego Narodzenia zwana powszechnie Gwiazdką należy do najstarszych i najmilszych dni uroczystych w Polsce. Informacje na temat Świąt Bożego Narodzenia w naszym regionie, ale nie tylko zebrał Arkadiusz Balcerzak. Prezes Sieradzkiego Klubu Kolekcjonera i Hobbysty wykorzystał do tego opowieści rodzinne i stare rękopisy i notatki Apoloniusza Mieczysława Krawczyńskiego.
W dawnej Polsce był zwyczaj zawieszania u belek w izbie "światów" albo "gwiazdek" robionych z kolorowych opłatków na pamiątkę gwiazdy, symbolizującej narodziny Zbawiciela. Gwiazdki te wisiały na niciach, lub za obrazami zatknięte, przez rok cały aż do nowych. W niektórych wioskach pod Sieradzem był zwyczaj robienia gwiazdek z słomy tak zwanych "pająków ze słomy". Były wieszane w izbach na środku sufitu lub w kącie "świętym kącie” jako znak urodzaju i szczęścia w nowym roku. Podarunki dawane w dniu tym dzieciom i domownikom, zowią się "na gwiazdkę". Za tak zwanych "czasów pruskich" od 1795 do 1806 r. przyjęto w Warszawie od Niemców, zwyczaj ubierania w wigilię dla dzieci sosenki lub świerki świeczkami, orzechami, cukierkami, jabłuszkami i różnymi innymi podarkami.
Po wieczerzy wigilijnej, wprowadzali rodzice dzieci do izby, w której stała choinka zakończona srebrzysto złocistą gwiazdą i pięknie oświetlona, a jakaś osoba z rodziny przebrana, po sprawdzeniu czy dzieci umieją pacierz i czy są grzeczne i posłuszne, rozdawała im różne podarki, co stało się powodem, że Gwiazdka dla dzieci świętem jest rodzinnym, najmilszym i najradośniejszym. Te zwyczaje są wspólne dla miasta Sieradza i okolicy a inne głęboko zakorzenione są jeszcze na wsiach w formie szczątkowej, opisy ich podaję poniżej.
Nazwa „Gody” jest bardzo starożytna w języku Polskim. Sięga czasów słowiańskich jak i zwyczaje z nimi związane . Gody po słowiańsku oznacza rok. Chwilę zatem, w której się stykają ze sobą dwa lata t. j. stary i nowy, słusznie nazwano w liczbie mnogiej Godami. Ponieważ w dawnych wiekach Nowy Rok obchodzono w dniu Bożego Narodzenia, zatem Polacy powyższą uroczystość chrześcijańską nazwali również Godami która to nazwę lud Polski dotychczas zachowuje. Gody trwały około 10 dni, mniej więcej od 25 grudnia do 6 stycznia. Nie godziło się gotować i szykować pożywienia w czasie świąt i dlatego ta suta wieczerza wigilijna i zapasy na cały okres świąt. Do dziś przetrwało tylko to że nie gotuje się w pierwszy dzień i drugi tylko spożywa się to co zostało się z wigilii. Młodzież i dzieci wypatrują pierwszej gwiazdy, jaka zajaśnieje na niebie, jako znaku rozpoczęcia wieczerzy.
W Brzeźniu i okolicznych wioskach koło Sieradza istnieje odwieczny zwyczaj tak jak było w całej Polsce, że gospodarz przynosi snop zboża i kraczkę słomy, stawia to w rogu izby, a pod stół wkłada snopek mały siana związany słomianym powrósłem. Na pamiątkę, ze Jezus urodził się w żłobku na sianie. Ta słomę gospodarz żegna ręka. Na stole okrytym biała płachtą (obrusem) na talerzu znajdują się opłatki białe i jeden kolorowy dla bydła. Do wieczerzy wigilijnej wszyscy domownicy, a przede wszystkim służba zasiadają wspólnie. Gospodarz żegna się i mówi pacierz, a gospodyni usługuje przy wieczerzy, bo przy wieczerzy wszyscy są sobie równi. Po pacierzu przed posiłkiem, głowa domu dzieli się z domownikami opłatkiem, tym chlebem duchowym jako znakiem widomym bratniej miłości.
W słowiańszczyźnie dzieliło się chlebem. Jest najbardziej uroczysta chwila bodaj że w całym roku, gdy ludzie jak bracia życzą sobie ze łzami w oczach - wszelkiej pomyślności, zapominają urazy i składają życzenia aby nigdy w ciągu przyszłego roku nie zabrakło chleba w chacie i żeby wszyscy w zdrowi usiedli przy tym stole za rok. Istnieje przesąd, aby do wieczerzy wigilijnej zasiadali ludzie w parzystej liczbie i dlatego gdy niema w domu do pary, zapraszają do domu jakąś sierotę czy staruszkę lub bezdomnego, ubogiego. Obecnie tradycję zapraszania kogoś do pary zastępuje się, tak zwanym wolnym, pustym nakryciem dla zbłąkanego gościa. ( bogaci kupcy i mieszczanie, taki zwyczaj wprowadzili w większych miastach). W Wigilię się pości, t. j. tradycyjnie od wieków nie używa się ani tłuszczu ani mięsa. W okolicach Sieradza i w samym Sieradzu, tak jak w całej Polsce, wieczerza wigilijna składa się przeważnie z 7 potraw ( dawniej u panów i mieszczan dodano 9 lub 11 potraw postnych).
Zupa, tradycyjna jest z konopi tak zwana Siemieniucha ( bo z siemienia konopi gotowana), albo grzybowa z kaszą gryczaną lub makowa. W okolicach Sieradza jest jeszcze podawana zupa z karpia i kluskami ,Karpiowa, gotowana na łbach i ogonach karpiowych. Kluchy z żytniej mąki turlane tak jak glisty, z tartym na donicy makiem, tak zwane Makiełki. ( w okolicach Tubądzina nazywają te kluski „plute” rzekomo że kobiety które je turlały przedtem pluły na dłonie - ale raczej to bajka. Nie jest bajką natomiast to że trzeba zjeść Makiełki dużo Makiełków aby pieniądz się trzymał nie ubywał, w przyszłym roku.) Śledzie smażone na oleju i zwykłe w occie. Kapusta z grochem lub sam groch gotowany „Jaś”. Jagły próżone lub kasza gryczana. Grzyby suszone przysmażone na oleju. Kompot z suszonego owoca, tak zwana zupa owocowa lub kompot z miotły. ( pity dla zdrowotności by wygonił, wymiótł, wszelkie choroby, much z brzucha ). Te dwie potrawy kasza gryczana i groch gotowany „Jaś” w miasteczkach i wsiach pod Sieradzem były dodawane aby liczba potraw była 9 jak u bogatych mieszczan i panów. ( Kartofli się nie gotuje, bo cały rok ludzie będą mieli wrzody)
Po wieczerzy przychodzili Wiljorze, to jest chłopcy, niedorostki, przebrani za dziadów w maskach swojej roboty, z brodami z pakuł lub z lnu. Dzwonią małym dzwonkiem używanym do sań. Karzą dzieciom mówić pacierz, straszą rózgą. Na zakończenie śpiewają kolędę, na przykład Dzisiaj w Betlejem lub Wśród nocnej ciszy i inne. Wychodzą a potem i domownicy radośnie ciągną i śpiewają kalendy aż późno w noc, poczem śpiesznie i tłumnie bieżą na Pasterkę. Po powrocie z Pasterki, kościoła, gospodarz wychodzi z obejścia i na ogród gdzie słoma która stała w kącie izby podczas wieczerzy wigilijnej, przywiązuje do drzewka owocowego do pnia w ogrodzie. Okręca zrobionymi powrósłami i mówi:
"Rośnij drzewko rośnij i owoców dużo wydej".
Siano które było w wigilie pod stołem daje bydłu do skarmienia. Gospodyni zaś pierwszego dnia świat, krową do picia dodaje po kawałku kolorowego opłatka i innym zwierzętom oprócz koni, a to dlatego, że istnieje legenda sieradzka - następująca: Gdy Matka Boska z dzieciątkiem Jezus i św. Józefem uciekała do Egiptu, przed siepaczami Króla Heroda, napotkała konia który pasł się na łące. Zwróciła się do konia z prośbą o odwiezienie i pomoc w ucieczce - Brrr…. Koń odburknął, nie mogę, bo musze się napaść. Opodal pasł się osiołek, ten nie odmówił, ale na swój grzbiet zaprosił Najświętszą Pannę. Matka Boska jako białogłowa Przytem chora jeszcze, na osiołka siadła tuląc do łona Dziecinę, a św. Józef za uzdę osiołka prowadzi, kosturem podpiera się i toruje drogę. Wówczas Najświętsza Panna rzekła do konia bodaj byś się nigdy nie najadł. I dlatego koń za kare dzień i noc chrupie obrok i nie należy mu się ani kawałek opłatka dać, a tylko osiołkowi i bydłu. Bo w szopce betlejemskiej z najświętszą Rodziną byli i Dziecinę parą ogrzewali.
Tak wyglądała Wilia Sieradzka, te informacje na podstawie opowiadań i
podań ludowych zebrał Arkadiusz Balcerzak.