Fetor dokucza mieszkańcom
Mieszkańcy Zduńskiej Woli narzekają na fetor, który wydobywa się z pobliskiej fabryki ręczników. Jak podkreślają - śmierdzący problem istnieje już od kilku lat, a nasilił się kilka miesięcy temu. W jego rozwiązaniu zamierzają pomóc władze miasta.
- Z 10 lat ten problem na pewno występuje, a tym bardziej jak jest cieplej, to natężenie tego smrodu jest wyższe i to w godzinach popołudniowych. Ulice: Spacerowa, Żytnia, Kilińskiego, Szadkowska - taki kwadrat. Pisałam do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Oni podobno zrobili tutaj, inspekcję. Odpisali, że dało się wyczuć zapach ścieków należących do firmy Zwoltex, ale tutaj dalej piszą, że informują, że przepisy ochrony środowiska nie obejmują standardów jakości powietrza, czyli odpowiedź ich była taka, że zapach ten, który tutaj odczuwamy jest niemierzalny i oni nie mogą stwierdzić czy jest przekroczony, więc jakby nie mają żadnych instrumentów, żadnych podstaw, żeby cokolwiek zrobić w tym kierunku. Zapach strasznych, przeszkadza bardzo. Oddychać się nie da, jeść to aż się nie chce - opisują problem mieszkańcy.
- Dodatkowe kontrole jakości ścieków przeprowadzone przez Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji również nie wykazały nieprawidłowości. Pan prezydent w przesłanym do mnie piśmie tylko nadmienia, że postara się podejmować rozmowy z przedstawicielami firmy w kierunku nakłonienia do prowadzenia zmian technologicznych w celu ograniczenia tego uciążliwego zapachu. Mamy ogrody działkowe naprzeciwko właśnie tego basenu, gdzie wydobywa się ten cały zapach. Ten odór to jest tylko kwestia odległości ulicy. To jest tragedia i działkowcy po prostu są załamani - zaznacza prezes znajdujących w pobliżu ogródków działkowych.
- Ja mam dziewięciomiesięczne dziecko i żeby wyjść na spacer, to ja muszę z nim gdzieś jechać, żeby w ogóle móc pooddychać świeżym powietrzem. Kwestia jest taka, że kontrole pokazują, że skład ścieków mieści się w normie. Tylko jaka jest ta norma, że ludzie nie potrafią normalnie funkcjonować? - zastanawia się jedna z mieszkanek.
Co na to władze miasta?
- Myślę, że jesteśmy na tej drodze, gdzie to jest kwestia czasu, myślę, że perspektywa połowy przyszłego roku, może trochę później, że uda się zastosować takie rozwiązania, które w sposób istotny ograniczą tą uciążliwość dla coraz większego grona mieszkańców - podkreśla wiceprezydent Zduńskiej Woli Paweł Szewczyk.
Jednym z branych po uwagę rozwiązań jest zakrycie zbiorników, z których wydobywa się nieprzyjemny zapach.
- My przygotowując się do tego spotkania zasięgnęliśmy języka o podobnych firmach, w jaki sposób sobie radzą, bądź poradziły, z tego typu problemem. Jedna z firm, tutaj z naszego regionu, właśnie zastosowała takie rozwiązanie, że te zbiorniki zostały przykryte i to faktycznie bardzo istotnie pomogło ograniczyć ten uciążliwy zapach - dodaje.
Firma ma niebawem przedstawić konkretne rozwiązania i harmonogram, jak będzie chciała się do tej inwestycji przygotować, przy wsparciu samorządów miasta i powiatu.
- Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Koszt przykrycia tego typu zbiorników to jest od około 400 do 500 tysięcy złotych, także nie jest to mały wydatek dla firmy. Natomiast tutaj będziemy wspólnie też szukać możliwości ewentualnego dofinansowania z Wojewódzkiego Funduszu Ochronny Środowiska, czy też z innych celowych funduszy. Najważniejsza jest to, że rzeczywiście jest pełna świadomość po stronie firmy, że problem jest coraz bardziej poważniejszy i coraz bardziej doskwiera mieszkańcom. Szczególnie te przykre zapachy nasiliły się w okresie lipca, czerwca, kiedy mieliśmy do czynienia z bardzo wysokimi temperaturami. On jest trochę mniejszy jesienią i zimą. Mam nadzieję, że uda się tutaj firmie, przy wsparciu urzędu miasta i starostwa powiatowego, w przyszłym roku dokonać tej modernizacji polegającej na zakryciu tych zbiorników, ewentualnie na innej metodzie i ten kłopot już faktycznie zniknie - zaznacza wiceprezydent.
Władze miasta zwracają również uwagę na fakt, że w polskim prawie nie ma specjalnie unormowanych przepisów dotyczących zapachów.
- Te ścieki, które przy pomocy podoczyszczalni są wprowadzone do kanalizacji sanitarnej , oczywiście one spełniają wszystkie wymogi, natomiast przepisy ściśle nie określają tych wymogów jeżeli chodzi o zapach. Jeżeli chodzi o skład, to tam są stosowane różnego rodzaju substancje chemiczne po to, aby ten ściek z tej produkcji był wprowadzony do kanalizacji w odpowiedniej normie. Cały czas trzymamy rękę na pulsie, jesteśmy w kontakcie z firmą, która widzi też taką potrzebę i mam nadzieję, że to jest kwestia naprawdę kilku najbliższych miesięcy przyszłego roku, aby ten problem został rozwiązany, bądź też bardzo istotnie ograniczony - podkreśla Paweł Szewczyk.