85 lat od tragedii w mieście
Sieradzanie upamiętnili śmierć 20 zakładników, których Niemcy osadzili wcześniej w miejscowym więzieniu. Wzięcie łącznie blisko stu osób za więzienne mury miało to być gwarancją dla okupanta, że na Narodowe Święto Niepodległości w 1939 r. w Sieradzu nie dojdzie do incydentów, czy zamieszek.
Pomimo, że przypadające na 11 listopada święto minęło w mieście spokojnie Niemcy spośród blisko setki zakładników z Sieradza i Zduńskiej Woli wybrali dwadzieścia osób, które 14 listopada 1939 r. zostały zamordowane na cmentarzu żydowskim w Sieradzu.
- To nie były przypadkowe osoby, bo stanowili elitę ówczesnej ludności w mieście. To lekarze, prawnicy, czy ludzie oświaty i służb mundurowych. Był też młody harcerz, na którego wcześniej doniesiono, że przemalował niemiecki plakat propagandowy sugerujący, iż przegrana przez Polskę wojna obronna z 1939 r. i jej tragiczne dla naszego kraju to wina Anglii. On zresztą został rozstrzelany wraz ze swym ojcem. W 1945 roku, gdy odbyła się ekshumacja zabitych strzałem w tył głowy ludzi obu ich odkryto w dole śmierci przytulonych do siebie. Późniejszy pochówek rozstrzelanych w zbiorowej mogile na cmentarzu parafialnym to była wręcz patriotyczna manifestacja - opowiada Jan Pietrzak, sieradzki historyk regionalista.
Podczas wczorajszych obchodów 85. rocznicy rozstrzelania zakładników było m.in. przemówienie Pawła Osiewały, prezydenta Sieradza; uczestnicy obchodów składali też kwiaty i zapalali znicze składając hołd pomordowanym. Obchody zakończyła msza św. w Bazylice Mniejszej.
Obchody zorganizował Hufiec ZHP w Sieradzu im. Sieradzkich Zakładników 1939 r.