"To jakaś kpina" - grzmią mieszkańcy regionu

Narodowy Fundusz Zdrowia chce zastosować czystą matematykę, czyli na każde rozpoczęte 50 tys. mieszkańców - lekarz plus dyżurna pielęgniarka. Mający tychże mieszkańców 120 tysięcy powiat sieradzki ma część z nich "stracić" na rzecz ościennych powiatów. To oznacza, że po pomoc niestety częstokroć trzeba by nadkładać kilometrów.

"Nie zgadzamy się"

Dobry przykład to Burzenin, który po zmianach miałaby "podpadać" terytorialnie nie pod Sieradz, a Zduńską Wolę. Wójt Burzenina, rada gminy i społecznicy już przygotowują oficjalny protest w tej sprawie: Do Sieradza jest 20 kilka kilometrów, a do Zduńskiej Woli ponad 40. Nie zgadzamy się z tym, dlatego że Tutus działa na terenie Burzenina, ale pomoc jest zapewniona w Sieradzu. - mówi Małgorzata Płuciennik, wiceprzewodnicząca Rady Gminy Burzenin.

Wicestarosta zbulwersowany

O sprawie zmiany rejonizacji nikt oficjalnie nie słyszał. Nie było też konsultacji społecznych. - Suchej nitki na planie NFZ nie zostawia Zbigniew Krasiński, wicestarosta sieradzki: Kolejny absurd, kolejne szukanie pieniędzy na siłę. To są decyzje, które wynikają z jakiejś matematyki, a nie bieżących potrzeb społeczeństwa.

Niespodzianki w innych miejscach

Problem dotyczy nie tylko Burzenina, bo mieszkańcy Klonowej od marca mieliby szukać pomocy w Wieruszowie, a Brzeźnia i Złoczewa w Wieluniu. Ludzie protesty więc piszą i liczą na to, że plan w życie nie wejdzie. Jutro nasi reporterzy sprawdzą, co o całej sprawie sądzi Narodowy Fundusz Zdrowia.