"Mamy być na dole ich oczami"

Efektem sa m.in. specjalistyczne kursy, które po strażakach zawodowych przechodzą teraz ochotnicy z jednostek należących do Krajowego Systemu Ratowniczo - Gaśniczego. Wszystko po to, by sprawniej transportować do szpitali np. poszkodowanych w wypadkach. W organizacji nocnych lotów mają pomagać właśnie strażacy, w tym także ochotnicy. Muszą się nauczyć m.in. jak zabezpieczać lądowiska polowe i jak naprowadzać na nie maszyny. - Takie kursy są niezbędne, bo nocne loty i ich zabezpieczanie to absolutna nowość - nie kryje st. kpt. Jarosław Wasylik z Państwowej Straży Pożarnej w Sieradzu:

- Ponieważ do tej pory Lotnicze Pogotowie Ratunkowe nie dysponowało flotą i śmigłowcami, które potrafią wykonywać loty nocne, bo wcześniej latano na Mi-2. Po wymianie na nowoczesne śmigłowce jest już taka możliwość, ale jak podkreślają ratownicy z LPR - to my strażacy mamy być na dole ich oczami i my mamy pomóc wylądować.

Zwłaszcza, gdy śmigłowiec musi zabrać np. poszkodowanego w wypadku drogowym, do którego doszło gdzieś daleko od typowego lądowiska nocnego. Strażacy muszą umieć wyznaczyć polowe lądowisko; wiedzieć, że zbyt blisko nie może być drzew, linii energetycznych, a miejsce lądowania nie może być grzęzawiskiem. Od tego roku strażacy mają też przechodzić kursy kierowania ruchem drogowym w miejscu wypadku.