"Bombardują" i pewnie będą to robić nadal

Nieprzerwanie od lat chcąc spacerować w pięknych okolicznościach przyrody trzeba chodzić slalomem, żeby ominąć ptasie odchody. - Trzeba bardzo uważać jak się idzie, bo kiedyś mojemu mężowi cały garnitur zabrudziły. Mnie też to kiedyś spotkało i nie wiem, czy da się to jakoś rozwiązać - mówiła spotkana w parku sieradzanka. Mieszkańcy skarżą się także na brudne alejki i ławki. Przy pobliskim amfiteatrze wcale nie jest lepiej. Tam pomóc ma zadaszenie, ale trzeba poczekać, aż urząd marszałkowski znajdzie na to pieniądze.

Może podcinanie?

Krukowate szczególnie polubiły to miejsce, bo nie ma tam zagrożenia drapieżnikami, a pożywienia w parku pełno. - Jeśli zostaną nam jakieś środki finansowe z zieleni, to moglibyśmy zatrudnić sokolnika lub kupić urządzenia płoszące. Być może rozwiązaniem będzie podcięcie gałęzi - zastanawia się wiceprezydent Cezary Szydło. Trzeba mieć jednak na uwadze, że podcinanie gałęzi już było i nie zdawało egzaminu.

Problemu można się pozbyć

W innych miastach włodarze potrafią sobie jednak poradzić z niechcianymi zwierzętami. Kupują urządzenia emitujące odgłosy ptaków drapieżnych. - Skoro inne miasta na to stać, to podejrzewam, że Sieradz również znalazłby pieniądze - zauważa sokolnik Maciej Tomys. Ekspert dodaje, że przepłaszać ptaki możnaby już niedługo - 25 października można zacząć zrzucać gniazda. Jeśli zrobi się to do końca lutego, to my wchodzimy i płoszymy. Przede wszystkim nie można dopuścić do rozbudowy koloni - informuje Tomys. - Praca sokolników powinna stać się rutyną. Jednorazowa wizyta nic nie da, ale za to możnaby spędzać w parku wolne chwile bez obawy o niemiłą niespodziankę na głowie - dodają mieszkańcy Sieradza.