Igrają ze śmiercią

Kolejarze głupią i niebezpieczną zabawę opisują mniej więcej tak: tuż przy torach gromadzi się od czasu do czasu grupka młodzieży. No i najwyraźniej ażeby zabić nudę czy też "dla sportu" w momencie, gdy nadjeżdża pociąg zaczyna się wchodzenie na tory i ucieczka w ostatniej chwili. Jest też inna wersja - gdy skład przejeżdża zaczyna się rywalizacja - kto podejdzie bliżej jadącego pociągu.

Kolejarze potrafią machnąć ręką na wręcz obsceniczne gesty, którymi przy okazji potrafi ich karmić grupka wyrostków, ale w kwestii ryzyka związanego z takim zachowaniem po prostu biją na alarm. To jest zabawa o krok od kalectwa, a nawet śmierci pod kołami pociągu.

I nie usprawiedliwia tu niczego fakt, że na wysokości przystanku Sieradz Warta pociągi zwykle zwalniają, bo kilkaset metrów dalej wjeżdżają na most. My sprawą już zainteresowaliśmy policję. Aspirant Agnieszka Kulawiecka przyznaje, że dotąd o problemie zabawy na torach komendy policji nikt nie informował:

- Młodzież, która uczestniczy w ryzykownych zabawach często nie zdaje sobie sprawy z grożącego im niebezpieczeństwa. Okolice torów kolejowych będą objęte naszym nadzorem. Sprawę przekażemy też Służbie Ochrony Kolei.

Amatorzy idiotycznej zabawy muszą liczyć się z tym, że w razie zatrzymania przez policję, kolejową ochronę czy też straż miejską, będą podlegali odpowiedzialności prawnej. Kto sprowadza bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. Zainteresować się problemem radzimy też mieszkańcom pobliskich uliczek, bo to stamtąd zapewne pochodzi młodzież bez wyobraźni.

Niestety, ale wśród nastolatków moda przyjść może niemal na wszystko. W Zduńskiej Woli w ub. roku filmowano tzw. ustawki. Dwóch nastolatków tłukło się jak i czym popadnie do pierwszej krwi. Dookoła siedzieli i dopingowali szkolni koledzy. Jacek Kozłowski ze zduńskowolskiej policji mówi o innym przypadku:

- Trzech młodzieńców na miejsce imprezy wybrało sobie dach jednej ze szkół. Zabawa z alkoholem była tak huczna, że młodzi mężczyźni zasnęli na dachu. Potrzebna była straż pożarna, aby ich stamtąd ściągnąć.

Jak i czy w ogóle możemy poradzić na takie zachowania? - W przypadku 12 czy nawet 15-latków jest to ogromnie trudne - przyznaje psycholog Dorota Stanisławska:

- Możliwości nas dorosłych są w tym momencie bardzo ograniczone, bo presja grupy i pomysły rówieśników są najważniejsze. Autorytet dorosłych przestaje na te kilka lat istnieć.

Co nie oznacza, że dorosłym wolno po prostu rozłożyć ręce. Droga jest dwutorowa. Zadanie pierwsze jest dla rodziców. Z nastolatkiem trzeba spokojnie porozmawiać i wytłumaczyć, że jego postępowanie jest złe:

- Rodzice jedyne co mogą zrobić to wyrazić swoje przerażenie, ale nie krzykiem i groźbą. Trzeba rozmawiać spokojnie, że takie igraszki mogą się zakończyć śmiercią, bo chłopcy o tym w ogóle nie myślą.

Zadanie drugie - już bardziej dla szkoły czy też specjalistów ds. nieletnich w policji. To ustalenie i wpłynięcie na lidera grupy, który z chęci imponowania kolegom ryzykuje, ale też namawia innych do zachowań grożących śmiercią czy kalectwem.