Numbur - pogoda zawróciła ich z drogi
Zatrzymali się na 6400 m - dostępu do szczytu Numbur w Nepalu broniła pogoda. Zimno, silny wiatr, ogólne niesprzyjające warunki - zawrócili. Michał Ruszkowski z Sieradza, który jest w 9 osobowej ekipie, która udała się do Nepalu relacjonuje ostatnie dni.
Michał Ruszkowski z Sieradza razem z kolegami z Łodzi wyjechał do Nepalu na początku października. MIeli zdobyć szczyt Numbur od strony, którą jeszcze nikt nie wchodził. Wytyczyć nową trasę i postawić nogę na szczycie po 20 latach. Osiągnęli sukces - ale musieli zawrócić na 500 metrów przed celem.
- Wyprawa dobiega końca niestety bez szczytu. Dotarliśmy do wysokosci 6400 m i musieliśmy zawrócić. Przeprowadziliśmy 2 ataki szczytowe, 1 najlepszy zakończył się z powodu warunków atmosferycznych (temperatura - 20 i 100km/h wiatr) i odmrożeń naszego sherpy - Pa Sanga, który bardzo narzekał na palce u rąk.
Na 2 atak zwyczajnie nie starczyło czasu, sił i pogody. Spaliśmy i przebywaliśmy ponad tydzień na wysokości ponad 5500, a w sumie ponad 4 tygodnie na wys. pow 4900 (kiepska
regeneracja) Do samej bazy szliśmy 9 dni.
Michał razem z kolegą położył prawie 1300 metrów lin poręczowych - z 9 osobowej ekipy- tylko on i jego kolega Maciek dotarli do obozu 2 na 6000 metrów i powyżej.
- Góra i droga, którą sobie wypatrzyliśmy jest bardzo trudna. W stosunku do map teren różnił sie znacznie, lodowiec, który mial być - zniknął i zostawił bariery skalne, które musieliśmy pokonać. Skała była bardzo krucha i złej jakości - czasem pionowa, poprzecinana śniegiem i lodem - miejscami powyżej 70 stopni. Rejon był zupełnie odludny, a na ślady Niemców sprzed 20 lat natrafiliśmy dopiero koło wys. 6400 - stare haki - opowiada nam Michał.
Ekipie do szczytu pozostało 500 metrów, na dodatek zdecydowanie łatwiejszego terenu. Niestety - pokonała ich pogoda. Duży wpływ na decyzję o powrocie miał też zły stan zdrowia sherpy i brak perspektyw na poprawę warunków pogodowych.
Jednak dotarcie tak wysoko - zupełnie nową drogą, którą trzeba było rozpracować i wytyczyć jest już wielkim sukcesem.
- Ja czuję się dobrze chociaż mam trochę odmrożone stopy. Na szczęście nic mi nie grozi. Zeszliśmy teraz na 2500 metrów i czekamy na bardziej lotną pogodę. Kiedy tylko trafię na internet, który pozwoli wysyłać w w miarę nieograniczony sposób pocztę prześlę Wam zdjęcia. Na razie gorąco pozdrawiam z Nepalu - napisał na zakończenie Michał.