Tragiczna historia. Mija 70 lat od likwidacji getta
Równe 70 lat temu rozpoczęła się kilkudniowa likwidacja getta żydowskiego w Sieradzu. Z obszaru, w którym przez dwa lata mieszkali Żydzi wypędzono ponad 3 tys. osób. Niemal wszyscy zostali wymordowani lub wywiezieni do obozów zagłady.
Getto żydowskie w Sieradzu powstało w lutym 1940 roku. Utworzono je na niewielkim obszarze skupiającym się wokół ulic Sukiennicza, Wodna, Szewska i Żabia. Do sieradzkiego getta trafiali mieszkańcy nie tylko miasta, ale również okolicznych wsi i miejscowości:
- Ta substancja mieszkaniowa też jest tam niewielka, tam zgromadzono ponad 2 tys. - 3 tys. ludzi. Byli też deportowani do Sieradza właśnie z tych mniejszych miejscowości okolicznych. W każdej tutaj miejscowości była diaspora żydowska, czy to w Burzeninie, w Błaszkach, czy w Złoczewie. Oni później byli przesiedleni do Sieradza. - mówi regionalista Cezary Zbrojewski.
Spora część mieszkańców getta zmarła na jego terenie. Nękani głodem i chorobami, mieli niewielkie szanse na przetrwanie. Ci, którym się udało byli świadkami likwidacji getta. A ta rozpoczęła się 24 sierpnia 1942 roku. Trwała w sumie przez pięć dni. Żydzi, którzy próbowali się ukryć byli natychmiast zabijani przez Niemców. Dziś o istnieniu getta żydowskiego w Sieradzu świadczy pamiątkowa tablica.
Przytłaczająca codzienność
Dziś trudno wyobrazić sobie ile musieli przejść Żydzi zamknięci w gettach. Brak pożywienia, podstawowych środków do życia, zakaz jakiegokolwiek handlu. To wszystko sprawiało, że Żydzi mieli niewielkie szanse na przeżycie. Co prawda przysługiwała im określona racja żywnościowa, ale była ona tak niewielka, że przetrwanie na tak małej ilości pożywienia graniczyła z cudem. Trafiając do getta jego mieszkańcy od razu pozbawiani byli wszystkich kosztowności. To co udało im się pozyskać i czego dorobili się w ciągu kilku, czy kilkudziesięciu lat musieli oddać Niemcom. Ponieważ getto w Sieradzu było niewielkie, a mieszkańców około 3 tys. to większość rodzin dzieliła lokale z innymi rodzinami. Głód wyczerpywał schorowanych i słabych, a żydowskie dzieci każdego dnia krążyły wokół granic getta w nadziei, że ktoś przerzuci jedzenie na jego stronę. W obliczu śmierci głodowej dochodziło do wielu kradzieży. Mieszkańcy getta wykradali pożywienie sobie nawzajem.
W każdym getcie powstawał Komitet Żydowski. Teoretycznie miał on być pośrednikiem pomiędzy Żydami, a nazistami. Praktycznie "Judische Komitette" było organizacją czysto fikcyjną, która nie była w stanie zapewnić mieszkańcom getta podstawowych warunków do życia. Ponadto w takim komitecie skupieni byli przede wszystkim Żydzi, którzy byli w stanie podporządkować się hitlerowcom, i którzy w ich oczach mogli się na coś przydać. Samo utworzenie komitetu miało jedynie uspokoić Żydów, którym hitlerowcy próbowali stworzyć iluzję, iż mimo wszystko dbają o mieszkańców getta i są w stanie prowadzić z nimi rozmowy i negocjacje. Podobnie było w przypadku żydowskiej policji, która bywała równie brutalna co sami naziści:
- Robili naloty na getta połączone z plądrowaniem, mordowaniem ludności. Niektórzy mieli takie hobby, że wpadali właśnie do getta, brali trzy, cztery osoby, sami jadąc na rowerze jechali na cmentarz żydowski i tam mordowali. I za jakiś czas wracali znowu do getta po następną partię takich nieszczęśników.
Komendantem Schutzpolizei był Kurt Abramowski. Żydowska policja pilnowała i obserwowała swoich rodaków, a o wszystkich odstępstwach od normy informowała od razu hitlerowców. Przykładowo, nie można było źle mówić o Niemcach, narzekać na warunki w getcie, a już tym bardziej opuszczać jego teren.
Przerażające apele
Każdego dnia wszyscy Żydzi gromadzeni byli na plac, gdzie odbywały się apele. Były w sumie dwa - rano i wieczorem. Wydzielony do tego plac znajdował się przy ul. Zamkowej. Podczas apeli policja żydowska razem z Schutzpolizei przeliczały stan mieszkańców getta, bijąc ich przy tym i upokarzając. Apele były smutną codziennością trwająca dwa lata każdego dnia. Dla Niemców była to kolejna okazja, by pokazać Żydom, że w ich oczach nie mają prawa, by nazywać siebie ludźmi, podczas gdy oni byli tą właściwą rasą, rasą panów.
Żydom w sieradzkim getcie próbowali pomagać Polacy. Wcześniej, przed wybuchem II Wojny Światowej wszyscy żyli razem, pracowali ze sobą i przyjaźnili się. Dlatego, gdy Żydzi zostali zamknięci w getcie część polskiego społeczeństwa szukała sposobów, by przetransportować do getta żywność i leki. Było to bardzo trudne, bo Niemcy pilnowali, by Żydom nikt nie pomagał, a przestraszyć miały surowe kary, w tym bicie i śmierć.
Kilkudniowa likwidacja
Właściwa likwidacja getta żydowskiego w Sieradzu rozpoczęła się 24 sierpnia 1942 roku. Wczesnym rankiem na teren getta wkroczyli żandarmi, policjanci, członkowie SS i SA i nakazali wszystkim Żydom opuścić swoje mieszkania. Stamtąd udali się na plac apelowy. Ci, którzy próbowali uciec byli siłą zaciągani na plac, przy tym bici i poniżani. Hitlerowcom towarzyszyły psy, którymi szczuto przerażonych i zdezorientowanych Żydów. Przez kilka godzin przeszukiwali opuszczone mieszkania i sprawdzali, czy nie ukryli się w nich jacyś ludzie. 10-letni chłopiec, który ukrył się w domu na stronie polskiej został siłą wyciągnięty i zastrzelony. Tych, którzy przeżyli załadowano na samochody ciężarowe i wywieziono do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem. Był to kres Żydów sieradzkich. Likwidacja getta zakończyła się 29 sierpnia 1942 roku.
"To było cmentarzysko"
Getto żydowskie w Sieradzu skupiało wielu mieszkańców naszego regionu. Największe skupisko społeczności żydowskiej było jednak w Błaszkach. Tam na około 5 tys. mieszkanców ponad 3 tys. to byli właśnie Żydzi. Handlowali, produkowali i napędzali błaszkowski rynek. Po wybuchu II Wojny Światowej stracili cały swój dobytek, zostali także wywiezieni do obozów zagłady i właśnie do wspomnianego getta w Sieradzu. Podczas wojny zginęli niemal wszyscy, a ci, którym udało się powrócić do Błaszek nie chcieli już tam pozostać. Po powrocie do rodzinnej miejscowości zastali jedynie opuszczone domy, a sami przyznali, że Błaszki przypominały już jedynie cmentarzysko, które im kojarzyło się z bólem, śmiercią i cierpieniem. Większość wyjechała do Kalisza i Poznania, i tam osadziła się na stałe:
- Tam [w Błaszkach, przyp. red.] nikogo nie zastali z własnych rodzin, to są osoby, które pojedynczo przeżyły. Całe wielopokoleniowe rodziny zostały wymordowane, a pojedyncze jednostki przeżyły. Oni przyjeżdżali na chwilę do Kalisza, potem wyjeżdżali gdzieś w świat. Przemysł w Błaszkach może nie upadł, bo po wywiezieniu Żydów Niemcy wchodzili do tych mieszkań, a cały sprzęt został przewieziony do magistratu i tam był sprzedawany okolicznym mieszkańcom, czyli Polakom głównie. - mówi Halina Marcinkowska, autorka książki o błaszkowskich Żydach "Miasteczko w kolorze niebieskim - Żydzi z Błaszek". Żydowską społeczność w Błaszkach stanowili przede wszystkim syjoniści.
Po obecności Żydów w Błaszkach pozostały niewielkie symbole, jak chociażby gwiazda Dawida na balkonie w dawnym domu rabina. Jest również cmentarz, ale opuszczony, zaniedbany i z do końca niezbadaną lokalizacją. W Sieradzu jest podobnie. Społeczność żydowska, która dawniej prowadziła tu młyny i mniejsze zakłady rzemieślnicze nie wróciła do miasta, a znaczna większość zginęła w wojnie. Same liczby są zatrważające. Spośród 2555 Żydów sieradzkich ocalały tylko pojedyncze jednostki. Część została rozstrzelana jeszcze w getcie, pozostali zginęli w obozach koncentracyjnych - zagazowani lub rozstrzelani.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Smutna rocznica i spacer po Kircholu
fot. sieradz-praga.pl
Komentarze
Więcej informacji
Otwarcie wystawy fotografii w Galerii Teatr
Dzisiaj, 09:59:22
Sieradzkie Centrum Kultury zaprasza jutro na otwarcie wystawy fotografii "What was before?", czyli "Co było wcześniej?". To podróż przez ostatnie lata fotograficznej przygody Macieja Wdowiaka.
0
Rafał Trzaskowski w Sieradzu
Wczoraj, 19:27:57
Kandydat na prezydenta RP i zarazem będący dziś prezydentem Warszawy Rafał Trzaskowski gościł dziś w Sieradzu. Na spotkanie wyborcze przybyło kilkaset osób. Zorganizowano je w hali sportowej II Liceum Ogólnokształcącego im. St. Żeromskiego.
33
Piłkarka Pogoni w kadrze Polski
Wczoraj, 18:14:35
Martyna Kowasz otrzymała powołanie do reprezentacji Polski do lat 15. Młoda piłkarka trenuje w Akademii Pogoni Zduńska Wola.