Mistrz o wielkim sercu
Zbigniew Bródka, złoty medalista Igrzysk Olimpijskich w Soczi zawitał dziś do Zduńskiej Woli. W Hotelu Biesiada spotkał się z uczestnikami 10. Jubileuszowego Zjazdu Dzieci i Młodzieży Po Przeszczepie Serca. Choć spotkanie miało formułę zamkniętą znalazł chwilę, żeby z nami porozmawiać.
Wiktor Sochacki - Po tym jak zwyciężyłeś na olimpiadzie rozgorzała dyskusja na temat tego, że nie mamy w Polsce krytego toru łyżwiarskiego z prawdziwego zdarzenia. Nie ma odpowiednich warunków do treningu, ale Twój sukces pokazuje, że jak się chce, to można.
Zbigniew Bródka - Dokładnie. Na pewno jest tak, że najważniejszy jest charakter sportowca i te przeciwności losu niekoniecznie muszą nas z góry dyskwalifikować. Nie jest to może łatwe, żeby to wszystko pokonać i tak naprawdę dojść do takiego sukcesu jaki osiągnąłem. Na pewno warunki mają znaczenie i ułatwiają nam o wiele przygotowania. Chciałbym, żeby w Polsce poprawiła się sytuacja jeżeli chodzi o infrastrukturę w łyżwiarstwie, bo wiadomo ta dyscyplina jest mi najbliższa.
WS - Czy z powstaniem takiego toru w Polsce wiążesz jakoś swoją dalszą karierę?
ZB - Na pewno jeżeli powstałaby hala lodowa w Polsce, chciałbym w tym miejscu zamieszkać. Nie wiem na ile będzie to możliwe i gdzie ona powstanie. Najbliższa byłaby mi Warszawa lub Tomaszów Mazowiecki. Na pewno chciałbym wtedy po zakończeniu kariery w jakiś sposób pomóc doświadczeniem, pomóc wskazówkami, zarazić troszeczkę nowych łyżwiarzy i zmobilizować ich to tego, żeby trenowali. Warto się przygotowywać, bo jak się chce, to można osiągnąć wszystko.
WS - Przychodzi mi na myśl taka mała ciekawostka z naszego regionu. W Zduńskie Woli w latach sześćdziesiątych działała sekcja łyżwiarska. Na stadionie miejskim odbyły się nawet mistrzostwa Polski młodzików. Nie było tam bieżącej wody i strażacy dowozili ją beczkowozami.
ZB - Wiadomo strażacy są zawsze przyjaźni i zawsze pomogą. Myślę, że nie tylko w takich drastycznych sytuacjach. Kiedyś było o wiele łatwiej jeżeli chodzi o dostępność sportową, mimo tego, że wszyscy mówię, że muszą to być obiekty z prawdziwego zdarzenia. Zaangażowanie społeczeństwa w sport, w tym w łyżwiarstwo było dużo większe. Zresztą liczne kluby, tak jak wspomniałeś w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych działały i ciężko było tak naprawdę przejść eliminacje na poziomie wojewódzkim, żeby dostać się na mistrzostwa Polski. Taka była siatka w całym kraju jeżeli chodzi o szczeble i tych łyżwiarzy było naprawdę dużo. Mogę tutaj nawiązać do śp. Andrzeja Święcickiego, który wspominał jak to się ścigał i ilu musiał pokonać rywali, aby dojść do poziomu mistrzowskiego. Łyżwy potrafiły być fajnym sportem, który zrzeszał dużo ludzi. Była to rozrywka. Dzisiaj mamy komputery, internet i to nam zabiera dużo czasu. Nie myślimy o tym, żeby się ruszać, aktywnie spędzać czas.
WS - Po sukcesie olimpijskim można powiedzieć, że z dnia na dzień stałeś się gwiazdą. Wcześniej zapewne też tak było, ale teraz jesteś bardzo zapracowanym człowiekiem.
ZB - Doba się nie wydłużyła, a moich obowiązków jest coraz więcej. Zainteresowanie moją osobą jest bardzo duże. Jest to bardzo miłe, jednak nie jestem w stanie pogodzić wszystkiego i podzielić się tym sukcesem z wszystkimi. Mam określone obowiązki praca, rodzina i jeszcze chciałbym potrenować i podtrzymywać swoją dyspozycję przez kolejne lata. Myślę, że jestem zawodnikiem, który może jeszcze powalczyć na arenie międzynarodowej.
WS - A czy ta sława, popularność, która się pojawiła bardziej Ci przeszkadza, jest uciążliwa, czy może działa motywująco?
ZB - Ja to odbieram w ten sposób, że wszystko trzeba odpowiednio poukładać i w jakiś sposób zmotywować nowe osoby, zarazić sportem, pomóc niektórym. Jest to męczące, ale staram się tak wszystko poukładać, żeby znaleźć chwilę dla każdego, podzielić się swoją radością.
WS - Mimo zapracowania znalazłeś dzisiaj czas, żeby przyjechać do Zduńskiej Woli i odwiedzić nietypową młodzież i dzieci.
ZB - Skorzystałem z zaproszenia mojego kolegi po fachu Leszka Błaszczyka, który wspiera tę akcję. Młodzież w różnym wieku po przeszczepach. Bardzo emocjonalnie podchodzę do tego spotkania ze względu na to, że na wstępie zobaczyłem tutaj dzieciaki, które są w wieku moich córek. Piękna sprawa, że jest organizowane coś takiego. Myślę, że jest to też ważne dla psychiki tych dzieci i młodzieży, ponieważ po przeszczepie ciężko jest się pozbierać i znaleźć nową motywację do życia. Trzeba wspierać takie osoby i organizować takie zjazdy.