Ginekolog usłyszał zarzuty
Prokuratorskie zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci noworodka i narażenia życia jego matki usłyszał dziś jeden z byłych ginekologów zduńskowolskiego szpitala. Chodzi o głośną sprawię z marca ubiegłego roku, kiedy to na oddziale położniczo-ginekologicznym zmarł syn Kamili i Damiana Kunertów.
11 marca ubiegłego roku na oddział ginekologiczno-położniczy zduńskowolskiego szpitala zgłosiła się ciężarna Kamila Kunert. Wraz z mężem Damianem sugerowali, żeby poród odbył się przez cesarskie cięcie, ponieważ mieli obawy, że może powtórzyć się sytuacja z porodu ich pierwszego dziecka, które utknęło w kanale rodnym. Matce kazano jednak rodzić naturalnie. Niestety obawy rodziny Kunertów potwierdziły się. Dziecko zaklinowało się i udusiło. Kilka dni przed porodem lekarz prowadzący ciążę ocenił podczas badania USG, że płód dziecka może ważyć nie więcej niż 3,5 kg. Okazało się, że w istocie synek Kunertów ważył 5,5 kg. Już dzień po tragedii Damian Kunert złożył do Prokuratury Rejonowej w Zduńskiej Woli zawiadomienie o możliwości popełnienia błędu lekarskiego. Postępowanie następnie przejęła Prokuratura Okręgowa w Sieradzu.
- Zarzuty postawione Andrzejowi L. sprowadzają się do tego, że z uwagi na pewne komplikacje nie wysłał ciężarnej kobiety do ośrodka o większym stopniu referencyjności. Ponadto zaniechał wykonania określonych badań, które pozwalały na ocenę wagi i wielkości płodu, a więc sprawdzenia czy poród może odbyć się drogą naturalną, czy też niezbędne będzie cesarskie cięcie. Lekarzowi postawiono również zarzut, że niewłaściwie zostały przez niego ocenione badania, które wcześniej zostały wykonane. Chodzi tu m.in. o badanie USG. Wynika z niego, że obwód brzucha noworodka był większy niż obwód głowy, co już dawało podejrzenia, że mogą wystąpić pewne komplikacje - zaznacza Józef Mizerski, rzecznik prasowy sieradzkiej prokuratury okręgowej.
Lekarz nie przyznaje się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Grozi mu od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Prokuratura zastosowała wobec niego poręczenie majątkowe w wysokości 5 tys. zł.
- Następnego dnia po zdarzeniu lekarz, który odbierał poród poszedł na urlop wypoczynkowy. Z dniem kiedy mu się skończył urlop została z nim rozwiązana umowa o pracę, więc już u nas nie pracuje. Jest mi niezmiernie przykro, że rodzinę spotkała taka tragedia. Jeszcze raz składam moje kondolencje i współczucie - podkreśla Barbara Kałużewska, prezes zduńskowolskiego szpitala.
"Od samego początku wiedzieliśmy, że doszło do szeregu błędów"
- Mam takie poczucie, że to co robię nie jest bezskuteczne. Uderzamy w każdą stronę, żeby udowodnić błędy do których doszło. Jesteśmy w posiadaniu wielu opinii wydanych przez wybitnych specjalistów, którzy jednoznacznie stwierdzają, że podczas prowadzenia ciąży mojej żony oraz samego porodu doszło do szeregu błędów wynikiem czego była śmierć mojego dziecka - komentuje Damian Kunert, ojciec zmarłego dziecka.
Niebawem ma zapaść decyzja, czy sprawa śmierci Stasia zostanie wyłączona z obszernego postępowania, które dotyczy 11 przypadków związanych ze śmiercią lub okaleczeniem noworodków w zduńskowolskim szpitalu. Oprócz sieradzkiej prokuratury postępowanie w tej sprawie prowadzi też Rzecznik Prawa Pacjenta oraz Okręgowa Izba Lekarska w Łodzi.
Czytaj również...
[Zduńska Wola] Rzecznik Praw Pacjenta wytyka błędy
[Zduńska Wola] Zarzuty w sprawie śmierci noworodka
[Zduńska Wola] Koalicja pokrzywdzonych
Komentarze
nie mam nic do zarzucenia. OGARNIJCIE SIE LUDZIE chcecie popsuć kareierę super lekarzaa, wyrzuty sumienia to co??
Mamy prawo oceniać kogoś, kto zarabia ciężkie pieniądze z naszych podatków...